roztrzaskuję dziś świat
na miliony zwątpień
dziwnych skojarzeń
kilometry snów
śnieg poranił czystością bieli
niebo, które pęka dziś w pół
nie zamarzam
nie krzyczę
z dzikością nieufną myślę
że może być
tak
jakby nie było zimy
wtorek, 22 stycznia 2013
niedziela, 21 października 2012
Warszawa
Warszawa długo się budzi. Tak szybka, zaspana po nocy.
Mgła osnuwa się na brzegu filiżanki, jeszcze przy porannej kawie,
Wrażenie powolności, poczucie niedzieli, pół łyżeczki cukru i kropla mleka.
Przebija się słońce, zaczyna się gwar.
Złoci się jesień, panoszy wściekłością żółci.
I człowiek jakoś bardziej jest niż ma.
Choć to przecież nadal warszawka.
Mgła osnuwa się na brzegu filiżanki, jeszcze przy porannej kawie,
Wrażenie powolności, poczucie niedzieli, pół łyżeczki cukru i kropla mleka.
Przebija się słońce, zaczyna się gwar.
Złoci się jesień, panoszy wściekłością żółci.
I człowiek jakoś bardziej jest niż ma.
Choć to przecież nadal warszawka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)